» Blog » Death Race
11-10-2008 23:24

Death Race

Odsłony: 6

Niedawno lucek blogował o Death Race. Wreszcie sam się zapoznałem z tym filmem. Byłem w tej komfortowej sytuacji, że nie spodziewałem się niczego a na dodatek nie widziałem pierwotnej wersji.


Początek jest dość drętwy, jednak jak już tylko zaczyna się wyścig film nabiera kolorów. Oprawa telewizyjnego show jest wyśmienita, od lektora, po skreślane portreciki kolejnych uczestników. Pościgi nie wspierane przez komputerowe smugi i cukierkowe kolory sprawiają wrażenie szybkich, dynamicznych, agresywnych. Miła odmiana po kręcących się bączkach w Speed Racerze czy kretyńskich pościgach dwóch samochodów na prostej w 2 Fast 2 Furious.

Death Race to solidna wyrobnicza robota - pościgi są jego najmocniejszym punktem, a skoro zajmują ok 70% czasu ekranowego, seans mija bardzo miło. Szkolna czwóreczka się należy. Od kiedy nie newsuję i nie prowadzę strony filmowej trochę przyrdzewiałem i nawet nie byłem świadomy, że za scenariusz i reżyserię odpowiada Paul W.S. Anderson.

Chyba można uznać, że AVP był jego pojedynczą wpadką, lub projektem który go przerósł. Death Race to kolejny po Mortal Kombat, Event Horizon czy Resident Evil przykład, że potrafi robić filmy nie udające czegoś więcej tylko realizujące się w swojej działce. MK było sycące dla fanów nawalanki, Event Horizon to dobry horror, Soldier był dobrym generic SFem. Tak więc każdy popełnia błędy

Fabuła należy do gatunku nie przeszkadzjących w cieszeniu się filmem, wizualnie jest miodzio, świetna muzyka... coś pomijam, czyż nie? No więc aktorzy podobnie jak fabuła nie przeszkadzają. Jason Statham bez zmian - te same miny, wciąż dobrze funkcjonuje, choć w pełni rozumiem, że niektórych moze już nudzić. Natalie Martinez, której wcześniej nie znałem (w dwóch serialach występowała) spełnia swoją rolę - dobrze wygląda. Zła pani naczelnik + lalusiowaty strażnik - nuuuda. Po tym filmie wiem już czemu Majkosz zachwycał się Ianem McShane. Może to nie jest Sam Eliott czy JK Simmons, ale wciąż miło posłuchać takiego głosu.


Podsumowując: Fuel In My Veins

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.