» Blog » Nie(ciekawy) przypadek Benjamina Buttona
06-02-2009 00:15

Nie(ciekawy) przypadek Benjamina Buttona

Odsłony: 11

Polecanka będzie totalnie oderwana od treści wpisu:
Power Station - We Fight For Love - napisy końcowe kultowego Commando. Wideo też zasługuje na uwagę - jest w nim prawie wszystko co najlepsze w filmie od koszenia kwiatków karabinem, przez (wycięte w niektórych wersjach) odrąbywanie ręki, aż po zbrojenie się i "puszczanie Sully'ego" i rzut budką telefoniczną.
James Horner - Commando Main Theme - jak ktoś nie ma dość jaj na pop z lat 80tych to może posłuchać właściwego soundtracku. Elektronika elementy saksofonu w rytmie których John Matrix morduje całą armię dyktatora Val Verde (nie kłopoczcie się - takie państwo nie istnieje).



To by było na tyle przyjemności, bo seans Ciekawego przypadku Benjamina Buttona był zwyczajnie nudny. David Fincher znajduje się w gronie moich ulubionych reżyserów - Obcy^3, Podziemny Krąg, Gra, Siedem - cztery tak dobre filmy to żadną miarą nie może być przypadek. Dlatego nawet poprawny Panic Room i słabszy Zodiak nie sprawiły bym zwątpił w jego możliwości. Jednak jego nowy oscar-flick jest po prostu kiepskim mydleniem oczu i teraz z niepokojem będę wyglądał ekranizacji Spotkania z Ramą i nowej wersji Heavy Metalu.

Trudno ocenić kunszt reżyserski w przypadku tego filmu. Historia, która śmiga dookoła młodniejącego bohatera "idzie" gładko, ale wszystko inne w filmie jest albo puste albo przyklejone na siłę. Główny bohater przychodzi na świat jako dziecko w ciele starca, ale wydaje się, że nikt tego nie dostrzega. Benjamin Button jest również zupełnie biernym widzem wszystkiego co dzieje się dookoła, nie ma wpływu na wydarzenia, nie zachodzi w nim przemiana, nie ma konfliktu, nie ma nic.

Film jest porównywany do Forresta Gumpa. Niestety działa to na niekorzyść Buttona. Kiedy prosty chłopak dokonuje trafnego komentarza świata i ludzi, w kluczowych momentach popycha historię, rzuca kamyczek przemieniający się w lawinę. Młodniejący Brad Pitt 166 minut przesiaduje za założonymi rękoma. Jednocześnie Ciekawy przypadek rzuca w przypadkowych momentach życiowymi sentencjami typu "wszystko przemija" lub metaforycznymi elementami jak koliberek czy cofający się zegar. Wszystkie zdają się być wciśnięte na siłę by wydawało się, że oglądamy głębokie dzieło. Końcówka próbuje nam wmówić, że to w ogóle nie chodziło o Benjamina Buttona (tytuł dla pewnie dla zmyłki) ale o wszystkich dookoła. Nawet przy takim założeniu film wypada blado.

Kilka słów pochwały. Świetne zdjęcia i muzyka (choć ta mi umknęła w filmie, ale SoundtrackNet mnie przekonał), oraz imponująca charakteryzacja Brada Pitta. Bardzo dobre aktorstwo wspomnianego pana. I to bez wymuszonej sceny płaczu. Cate Blanchett jak zwykle zjawiskowa - w sumie to prędzej ją wskazałbym do nominacji niż Pitta, intrygująca Tilda, i słusznie nominowana za rolę drugoplanową "matka" Benjamina (Taraji Henson). Oczywiście 13 nominacji to typowa Oscarowa kpina i obłudna przesada...

Podsumowując: Ten film jest jak jazda dobrym samochodem na luzie. Z jakimś wazelniarzem na miejscu pasażera.

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.