03-05-2010 16:21
Podwójna notka: Iron Man 2 + Kick-Ass
Odsłony: 1
Ghoulown - Drink With The Living Dead - bez związku z treścią notki.
Iron Man 2
Byłem, nastawiono mnie chłodno i film na tym zyskał. To podręcznikowa kontynuacja. Więcej pancerzy, więcej wybuchów, więcej łotrów. Iron Man 2 nie jest tak zwarty jak jedynka, ale ogląda się go dobrze. Szczególnie należy pochwalić obsadę, z wyjątkiem fatalnego Dona Cheadle. Rourke dostał potwornie przerysowaną postać (z obowiązkową w ostatnich latach sceną wydzierania się w niebiosa śladem Wolverine i Marcusa w T4), a jednak to co najgorsze pokazał w trailerach - absurdalny akcent i brzydką gębę. W filmie jest lepiej.
Sam Rockwell, którego cenię już od Zielonej Mili wypadł fajnie, jako głupkowaty czarny charakter, którego ciężko nie oglądać z uśmiechem. Do tego znowu przewija się (tym razem częściej niż w innych Marvelowskich produkcjach) Samuel L. Jackson, no i Scarlett Johansson, której jest zdecydowanie za mało.
To chyba dobrze, że Downey Jr. nie zdominował sequela. Całość jest humorystyczna, nie brakuje akcji, niestety nie zabrakło również głupot, które zgrzytają nawet w komiksowym filmie.
Podsumowując: 6,5/10, warte ceny biletu, ale szału nie ma.
------------------------------
Sunshine (Adagio In D Minor) - John Murphy - A tu już jest związek bo ten kawałek można usłyszeć w filmie.
Kick-Ass
Nie wiem jak przepchnęli ten film przez faszystów z MPAA. Tak czy inaczej plakaty nie kłamią. Kick-Ass jest zajebisty. To jazda bez trzymanki z jajem i polotem... szczególnie do przemocy.
Superherosi bez supermocy to wdzięczny temat. Mamy pełne spektrum od Defendora, przez Watchmenów, po takiego Kick-Assa. Tym razem niepopularne szkolne popychadło nie postanawia ubierać się jak dziwak z powodu jakiejś traumy czy jakiegoś zewu - to nuda i uwielbienie dla komiksów. Trening nie jest ekstremalny, a pierwsze podboje są... delikatnie mówiąc nieudane.
Ku mojemu zaskoczeniu okazało się że Kick-Ass, jest jedynie tłem dla większej historyjki i na pierwszy plan wychodzi Nicholas Cage, który po raz pierwszy od jakiegoś czasu dostarczył kapitalną rolę oraz dwunastoletnia Hit Girl. Ta para socjopatów serwuje najbardziej szalone i krwawe sekwencje w filmie. To dziwaczne połączenie komiksowości i parodii komiksowości. Wszystko w rytm świetnie dobranej muzyki z najróżniejszych źródeł.
Podsumowując: 8,5/10, przemoc od dawna nie była tak zabawna.
Iron Man 2
Byłem, nastawiono mnie chłodno i film na tym zyskał. To podręcznikowa kontynuacja. Więcej pancerzy, więcej wybuchów, więcej łotrów. Iron Man 2 nie jest tak zwarty jak jedynka, ale ogląda się go dobrze. Szczególnie należy pochwalić obsadę, z wyjątkiem fatalnego Dona Cheadle. Rourke dostał potwornie przerysowaną postać (z obowiązkową w ostatnich latach sceną wydzierania się w niebiosa śladem Wolverine i Marcusa w T4), a jednak to co najgorsze pokazał w trailerach - absurdalny akcent i brzydką gębę. W filmie jest lepiej.
Sam Rockwell, którego cenię już od Zielonej Mili wypadł fajnie, jako głupkowaty czarny charakter, którego ciężko nie oglądać z uśmiechem. Do tego znowu przewija się (tym razem częściej niż w innych Marvelowskich produkcjach) Samuel L. Jackson, no i Scarlett Johansson, której jest zdecydowanie za mało.
To chyba dobrze, że Downey Jr. nie zdominował sequela. Całość jest humorystyczna, nie brakuje akcji, niestety nie zabrakło również głupot, które zgrzytają nawet w komiksowym filmie.
Podsumowując: 6,5/10, warte ceny biletu, ale szału nie ma.
------------------------------
Sunshine (Adagio In D Minor) - John Murphy - A tu już jest związek bo ten kawałek można usłyszeć w filmie.
Kick-Ass
Nie wiem jak przepchnęli ten film przez faszystów z MPAA. Tak czy inaczej plakaty nie kłamią. Kick-Ass jest zajebisty. To jazda bez trzymanki z jajem i polotem... szczególnie do przemocy.
Superherosi bez supermocy to wdzięczny temat. Mamy pełne spektrum od Defendora, przez Watchmenów, po takiego Kick-Assa. Tym razem niepopularne szkolne popychadło nie postanawia ubierać się jak dziwak z powodu jakiejś traumy czy jakiegoś zewu - to nuda i uwielbienie dla komiksów. Trening nie jest ekstremalny, a pierwsze podboje są... delikatnie mówiąc nieudane.
Ku mojemu zaskoczeniu okazało się że Kick-Ass, jest jedynie tłem dla większej historyjki i na pierwszy plan wychodzi Nicholas Cage, który po raz pierwszy od jakiegoś czasu dostarczył kapitalną rolę oraz dwunastoletnia Hit Girl. Ta para socjopatów serwuje najbardziej szalone i krwawe sekwencje w filmie. To dziwaczne połączenie komiksowości i parodii komiksowości. Wszystko w rytm świetnie dobranej muzyki z najróżniejszych źródeł.
Podsumowując: 8,5/10, przemoc od dawna nie była tak zabawna.